wtorek, 31 maja 2016

Chcę czy muszę

Portugalia


Tak często mówimy: „Muszę pracować, muszę zrobić zakupy, muszę się zastanowić, muszę iść do lekarza, muszę z Tobą porozmawiać”, itd… Czy naprawdę słowo „muszę” jest zasadne?

Kiedy mówimy „muszę”, przerzucamy odpowiedzialność na jakąś siłę poza nami, która nakazuje nam coś robić, a my w tym wszystkim jesteśmy niczym małe bezwolne istoty, które nie mają innego wyjścia jak tylko się dostosować. To bywa, zaiste, czasem bardzo wygodne… Ale czy wiesz, że to jest wygoda za pewną cenę? Za cenę rezygnacji z odpowiedzialności za siebie i swoje decyzje. Czy to dla Ciebie w porządku?

Jorge Bucay w „Listach do Klaudii” pisze:
„Spróbuj sporządzić listę Twoich „muszę”. Ułóż sześć, siedem zdań zaczynających się od „Muszę…”, dopisując to, co Ci przyjdzie na myśl (nie myśl przy tym za dużo). A teraz zamiast każdego „muszę” wstaw „wybieram”, „postanawiam” lub „chcę”. Przymierz się do tych nowych zdań (jakbyś przymierzała nową bluzkę) i sprawdź, czy pasują… Być może uznasz, że niektóre do Ciebie nie pasują. Ale daj sobie trochę czasu. Zapamiętaj je, bo być może stwierdzisz kiedyś – prędzej czy później – że taka jest rzeczywistość. W naszym życiu nie ma wiele prawdziwych „muszę”. Muszę jeść, pić, oddychać… Ile jest więcej?”

Proponuję Ci potem przeczytać na głos te zdania i wsłuchać się w swoje ciało – ciekawe czy poczujesz różnicę w sobie, kiedy przeczytasz powoli i uważnie zdanie – na przykład – „Muszę pracować”  i „Chcę pracować”.  Czy zmienia się barwa głosu? Czy zmienia się napięcie w brzuchu? Czy zmienia się rytm oddechu? Spróbuj kilka razy z tą samą kwestią.

A potem wybierz, do czego Ci bliżej.

poniedziałek, 30 maja 2016

Drobna chwila przyjemności

Biebrza



Czy masz taką chwilę w ciągu dnia? Chwilę dla CIEBIE? Bez pośpiechu, ze zgodą wewnętrzną w sobie, że naprawdę możesz dać sobie ten czas i  nic złego się z tego powodu nie stanie? Najtrudniej chyba matkom małych dzieci pozwolić sobie na taki moment – żeby usiąść i robić coś tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności. Trudno także osobom, które wychowano tak, że mają wykonywać zadania i uzyskiwać określone cele – najlepiej takie, które można jasno zmierzyć i ocenić. Wtedy przyjemność sama w sobie wydaje się być czymś nie w porządku. W dzieciństwie krytyka pochodziła od rodziców – krytyka „marnowania czasu” i „nie robienia niczego pożytecznego”. W dorosłości krytykuje głos wewnętrzny – powoduje napięcie i odbija się czkawką przeszłości – „zrób coś pożytecznego”, „weź się do roboty”, „nie leń się”, itd… 

A przecież ta chwila dana sobie ma podwójny sens!

Przede wszystkim - doświadczenie przyjemności i zadbanie o samego siebie.

Ale przy okazji, niezamierzonym efektem ubocznym jest regeneracja, po której radośniej i z większą ochotą możesz zabrać się za wszelkie mniej przyjemne obowiązki.

Proponuję pacjentom często takie ćwiczenie: „Zrób listę 10 czynności (legalnych i nieszkodzących zdrowiu! ;-) ), które trwają 15 - 20 minut, nie wykonujesz ich z poczucia obowiązku, ale tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności”. 

To może być poranna kawa z mlekiem (połączona z patrzeniem w niebo, a nie w biegu, z równoczesnym ubieraniem siebie i dzieci!), to może być artykuł przeczytany w gazecie, rozdział w książce, rozmowa z kimś bliskim (bez żadnego interesu i pretekstu – tak po prostu, żeby tylko się usłyszeć), to może być joga, wsłuchanie się w muzykę, drzemka, głaskanie kota, leżenie i snucie marzeń… Piszę te przykłady tylko dla inspiracji, żeby pokazać, że przyjemność może tkwić w czymś bardzo prostym i łatwo dostępnym.

Jest taka książka: „Pochwała powolności”. Jej autor, dziennikarz Carl Honore, przytacza argumenty przemawiające za korzyściami płynącymi z przestawienia siebie na życie wg filozofii slow life.

Naprawdę zachęcam:)

Zwolnij trochę. Daj sobie szansę i sam się przekonaj. I poczuj różnicę :)

niedziela, 22 maja 2016

Zmiana

Tatry






Celem psychoterapii jest uzyskanie zmiany. Szukamy terapii, gdy jest nam w życiu niewygodnie, gdy odczuwamy cierpienie, gdy już dłużej nie jesteśmy w stanie żyć w sposób, w jaki żyliśmy do tej pory. 

Dlatego podczas pierwszego spotkania z pacjentami pytam, jakiej zmiany oczekują po terapii i po czym poznają zmianę.

Zmiana pociąga. Zmiana też budzi lęk…

Jorge Bucay (argentyński psychoterapeuta), w jednej ze swoich opowieści ze zbioru „Pozwól, że ci opowiem…”, pisze: „Aby latać, trzeba zacząć brać na siebie ryzyko. Jeśli nie chcesz, to może lepiej zrezygnować i na zawsze chodzić…”

piątek, 20 maja 2016

Marzenia

Playa de las Teresitas, Teneryfa


Często zadziwia mnie, jak rzeczy pozornie niemożliwe stają się jednak możliwe. 

Na przykład historia pewnego ziarenka piasku… Całe swoje życie było ziarenkiem piasku pustynnego, znającego tylko słońce i wiatr.

Aż tu któregoś dnia zostało częścią złotej plaży, obmywanej przez fale oceanu. Pojawia mi się taki obraz – małe ziarenko piasku, które marzy o tym, aby poznać świat, aby zmienić coś wreszcie, uciec z pustyni i poznać inną rzeczywistość. I spotyka się z niezrozumieniem, pytaniami zasiewającymi wątpliwości i podważającymi sens takiego marzenia. Może nawet doznaje odrzucenia ze strony całej gromady piaskowych ziarenek - „No bo jak to tak? Przecież to niemożliwe! Szkoda czasu na takie marzenia!”

Aż tu któregoś dnia… Któregoś dnia zbiegły się w czasie dwa marzenia – ludzi, którzy marzyli o plaży ze złotego piasku (w miejscu, w którym nie było nigdy dotąd złotego piasku!), i ziarenka piasku, które marzyło, by stać się częścią plaży. I w ten sposób powstała naprawdę wyjątkowa plaża.

Życie czasami tak bardzo zaskakuje…