środa, 16 listopada 2016

Nie tylko dla ojców



„Młodzi ojcowie stoją dziś przed wyborem: czy stać się nieobecnym ojcem – takim, jakich wielu znamy z przeszłości – czy też wejść w głębszą relację ze swoimi dziećmi? To drugie oznacza konieczność rozwoju i czerpania inspiracji od dzieci. Z psychologicznego i egzystencjalnego punktu widzenia jest to duże wyzwanie: stać się wiarygodnym partnerem dla kobiety i jednocześnie odpowiedzialnym ojcem dla dzieci. Jeśli jednak zdecydujesz się na bliską relację, uczyni cię to nie tylko lepszym ojcem, ale także lepszym partnerem i przyjacielem, lepszym menedżerem i pracownikiem.” (Jesper Juul. „Być mężem i ojcem”, Wyd. MiND, 2012).

Czytam właśnie książkę (książeczkę niepozorną właściwie) duńskiego pedagoga i terapeuty rodzinnego Jespera Juula „Być mężem i ojcem”. W świecie, w którym coraz więcej ojców chce brać czynny, świadomy i aktywny udział w wychowywaniu swoich dzieci i budowania z nimi relacji to książeczka niezmiernie przydatna. Rozwiewa lęki, odbarcza od poczucia winy, ukierunkowuje. Być autentycznym i zaangażowanym ojcem to dla wielu obecnych młodych ojców trudne wyzwanie (pisze o tym także Jesper Juul) z uwagi na brak wzorców i doświadczeń osobistych z własnego dzieciństwa w relacji ze swoim ojcami.

Książeczka dedykowana jest ojcom – ale warto oczywiście, aby przeczytały je i matki. Może łatwiej będzie im (matkom) pewne kwestie zrozumieć lub ponazywać? Może będzie im łatwiej „przyzwolić” na włączenie ojców w prawdziwy kontakt z dziećmi – bez kontrolowania każdego ich kroku? Może będzie łatwiej obojgu rodzicom wzajemnie się ze sobą komunikować? A zyskają na tym i dzieci i rodzice :)

środa, 2 listopada 2016

Żałoba



Smutek, ból, żal, płacz, tęsknota…

A wcześniej złość i poczucie niesprawiedliwości.

A jeszcze wcześniej bunt i totalne zaprzeczanie faktom. 

Zanim uzyska się stan wewnętrznej zgody i akceptacji rzeczywistości…

Tak mniej więcej wyglądają etapy przeżywania żałoby po stracie bliskiej osoby. Ale żałoba nie dotyczy wyłącznie reakcji po śmierci bliskiego nam człowieka. Żałoba pojawia się w odpowiedzi na każdą ważną i znaczącą utratę – utratę zdrowia (wypadek, diagnoza ciężkiej choroby), utratę pracy (zwolnienie, przejście na niechcianą emeryturę), utratę relacji (rozstanie), utratę marzeń i oczekiwań co do swojej przyszłości (niepłodność, utrata ciąży czy też narodziny niepełnosprawnego dziecka).

Oznaką zdrowienia jest powrót do pewnej własnej codzienności - ponowne zainteresowanie się kontaktami z innymi ludźmi i aktywnym życiem, a także podejmowanie nowych ról i zadań. Typowy proces zdrowienia trwa czasem sześć miesięcy, a czasem rok i sześć tygodni… Musi wybrzmieć czas płakania, zanim nastąpi czas działania. Pomaga, jeśli nazywamy swoje uczucia, ugłaśniamy, dopuszczamy je do siebie, dajemy samym sobie prawo i przyzwolenie na zanurzenie się w słabości i na pożegnanie z tym, co minęło…

Jeżeli minął rok (i sześć tygodni) a proces żałoby zatrzymał się na którejś wcześniejszej fazie to wtedy warto (a nawet wskazane by było!) poszukać pomocy psychoterapeutycznej. Jednak wcześniej, przeżywanie bólu i rozpaczy jest czymś najzupełniej naturalnym! Nie może być inaczej, jeśli tracimy kogoś/coś naprawdę dla nas ważnego. I nie warto uciekać w podróż na koniec świata ani rzucać się w wir obowiązków w obawie przed „czyhającymi” (w nas samych!) emocjami. Dopiero bowiem wtedy, kiedy sami nazwiemy swoje uczucia i znajdziemy dla nich w sobie przestrzeń, staną się one dla nas źródłem wiedzy o sobie samym i będzie można je adekwatnie wyrażać, bez poczucia utraty kontroli nad nimi (dotyczy to wszystkich silnych uczuć – również złości, przeżywania krzywdy, poczucia winy, itd.). Taki paradoks. 

A listopadowe liście lecą z drzew… Jak w poruszającej opowieści o życiu, śmierci i przemijaniu „Jesień liścia Jasia”,  autorstwa Leo F. Buscaglii. Autor, jak mało kto, był piewcą życia i miłości - czego wyraz dał w swoich wielu książkach. Bez śmierci przecież nie ma życia... Kolejny paradoks?