sobota, 11 listopada 2017

Tu i teraz





Mindfulness czyli ćwiczenia uważności są obecnie coraz bardziej popularne. Wywodzą się z badań nad stresem, a właściwie z badań dotyczących radzenia sobie ze stresem, przeciążeniem poznawczym, przemęczeniem. Są odpowiedzią na rosnącą potrzebę wyciszenia się, znalezienia czasu dla siebie, doświadczenia ciszy po stałym przebodźcowaniu. Praktykowanie uważności, skupienia się na tym, co aktualnie się dzieje, co przeżywam właśnie teraz, w tej chwili i w tym miejscu, pomaga tak naprawdę odpocząć. Początkiem jest koncentracja na oddechu, na jego rytmie i tempie - a potem na jednej myśli. Początkowo wydaje się to być bardzo trudne, ponieważ nawał różnych myśli sam „atakuje” nasz umysł. Jednak praktyka czyni mistrza:) Jak to zresztą w przypadku większości różnych umiejętności bywa.

Częstym dylematem jest „co wybrać w tym momencie?”, „jaką podjąć decyzję?”, „jak się rozdwoić”? Bliskie jest mi myślenie (ale być może nie jest to jeszcze spostrzeżenie bardzo popularne), że bardziej efektywni jesteśmy, gdy wykonujemy jedno zadanie na raz – a nie jak chciałoby się sądzić – gdy potrafimy równocześnie wykonać wiele zadań. Wspomina o tym już Manfred Spitzer w rewelacyjnej książce „Cyfrowa demencja” (polskie wydanie: rok 2013), dotykającej wpływu mediów elektronicznych na rozwój mózgu. Kto jeszcze nie czytał – gorąco polecam! Wbrew pozorom, osoby, które wykonywały kilka zadań równocześnie okazały się być mniej efektywne, spostrzegawcze i uważne niż osoby skupiające się na jednej aktywności w danym czasie. Kilka miesięcy temu czytałam natomiast w „Charakterach” o badaniach wśród menadżerów – wykazały one, że ci, którzy byli odpowiedzialni w pracy za jeden projekt, byli bardziej zaangażowani, skuteczni i zadowoleni ze swojej pracy niż menadżerowie, którzy mieli koordynować kilka projektów równocześnie.

No i tak sobie myślę… czy – patrząc globalnie - częste poczucie wypalenia, przemęczenia, a nawet może ADHD u dzieci nie są dolegliwościami cywilizacyjnymi? Czy nie są skutkami stałego przetwarzania nadmiaru bodźców, nie wynikają z dążenia naszych organizmów do adaptacji i samoregulacji w stale zmieniającym się świecie? To takie moje pytania i refleksje… W końcu sama nieraz łapię się na zbędnym pośpiechu i ponaglającej myśli pod tytułem: „to za co mam się teraz zabrać?”. 

A może by tak na chwilę usiąść i popatrzeć przez okno na spadające jesienne liście? I tyle. W tym momencie – teraz - tyle przecież wystarczy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz