Gdyby nie było pandemii, nie posłuchałabym podcastów Laboratorium Psychoedukacji i rozmów Justyny Dąbrowskiej z jej gośćmi, gdzie wspomniała o swojej książce „Miłość jest warta starania. Rozmowy z mistrzami”.
Gdybym nie poznała fascynujących wywiadów zebranych w tej książce właśnie, nie przeczytałabym również rozmowy z Andrzejem Strumiłło – rzeźbiarzem, malarzem, fotografem i poetą.
Gdybym nie przeczytała wywiadu z Andrzejem Strumiłło, nie dowiedziałabym się zapewne, że jego miejsce na ziemi to Maćkowa Ruda, gdzie jest również jego galeria i są prezentowane jego prace.
Pomyślałam, że – co za pech – byłam w zeszłym roku w tamtych okolicach, mogłam go odwiedzić, może spotkać na jakimś wieczorze autorskim lub festiwalowym... I postanowiłam nadrobić to przy najbliższej okazji – czyli podczas aktualnych wakacji.
Niestety, to już stało się niemożliwe. Andrzej Strumiłło zmarł w kwietniu 2020…
Do galerii w Maćkowej Rudzie dotarłam. Miejsce niesamowite jak cała Suwalszczyzna zresztą… Przyjazne konie pod jabłoniami, kamienne kręgi przed drewnianym domem, ukwiecona studnia i Czarna Hańcza wijąca się tuż obok.
Wyszłam z galerii z tomem wierszy. Pisane ponad pół wieku temu, a poruszają mnie tu i teraz. Sztuka – gdy dotyka emocji – jest wiecznie żywa.
Gdy spotykasz się z emocjami artystów, gdy na nie reagujesz, spotykasz się z sobą samym…
Contra mortem
Byłem z losem w gniewie
O siebie
O datę pewną nam poszło
O wiosło
Które mam z rąk upuścić
W czeluści
Andrzej Strumiłło („Ja”, Oficyna Wydawnicza STOPKA 2010)