poniedziałek, 23 stycznia 2017

Żyć i nie żałować…



Zachód Słońca nad Bałtykiem
„Tak długo snujemy plany i tak często to, czy jesteśmy szczęśliwi, zależy od czegoś, co dopiero będzie. Zakładamy, że mamy mnóstwo czasu. A tak naprawdę mamy tylko ten dzień, który trwa.”
 (Bronnie Ware, „Czego najbardziej żałują umierający”, Wyd. Czara Owca, Warszawa 2016)

 
Kiedy możemy uznać, że podjęta przez nas decyzja była słuszną? Zapewne u schyłku naszego życia… Wtedy, patrząc wstecz będziemy mogli dopiero zbilansować, co było wartościowe i miało sens, co okazało się pomyłką, a co zostało zaprzepaszczone…

Wiem, że trudno uczyć się na błędach innych osób i sami musimy popełnić własne, jednak możemy zastanowić się nad przemyśleniami innych. Czyż nie? I tak pewna niesamowita kobieta z Australii, Bronnie Ware, napisała książkę „Czego najbardziej żałują umierający”. Autorka zajmowała się przez kilka lat opieką nad pacjentami paliatywnymi, potrafiła nawiązać  z nimi głęboką i autentyczną relację, dając im swoje ciepło i otwartość i – dostając w zamian to samo:) Po swoich doświadczeniach napisała poruszającą książkę. Każdy rozdział to inna opowieść - o jej pacjentach, ale i o niej samej.

W opowieściach opisywanych pacjentów pewne wątki się powtarzają – stanowią one tytuły wybranych rozdziałów: 

1.Żal pierwszy: szkoda, że nie miałam odwagi żyć tak, jak chciałam, a nie tak, jak oczekiwali inni.
2.Żal drugi: szkoda, że tak dużo pracowałem.
3.Żal trzeci: szkoda, że nie miałem odwagi okazywać uczuć.
4.Żal czwarty: żałuję, że straciłam kontakt z przyjaciółmi.
5.Żal piąty: szkoda, że nie pozwoliłam sobie być szczęśliwa.

Rozpoczęłam ten post od fragmentu książki i zakończę podobnie:

„Wielu moim pacjentom najbardziej zależało na tym, żeby ci, których opuszczają, nie musieli żałować tego samego, co oni. Nie słyszałam, żeby któryś żałował, że czegoś nie kupił albo nie zdobył. Wielu za to zastanawiało się nad tym, jak przeżyli życie, czego dokonali i czy zrobili coś dla tych, których wkrótce mieli zostawić – dla rodziny, dla znajomych, dla kogoś innego. (…) Zegar tyka – to dotyczy wszystkich. Tylko od nas zależy, jak przeżyjemy dni, które nam jeszcze zostały.”
 (Bronnie Ware, „Czego najbardziej żałują umierający”, Wyd. Czara Owca, Warszawa 2016)

sobota, 21 stycznia 2017

„Balerina” – opowieść o spełnianiu marzeń




Miałam dziś niesamowitą przyjemność obejrzeć film animowany „Balerina”… Opowieść to zaiste przepiękna, poruszająca, z humorem, wspaniałą muzyką i w cudownej animacji. Temat mógłby się wydać mało oryginalny (taki „Billy Elliot” w wersji dla młodszych widzów), a jednak nigdy dość takich tematów w filmach, powieściach, sztuce i życiu. Dlatego – jak to w kinie familijnym – film może zachwycać zarówno dzieci, jaki i dorosłych, skłaniając przy tym tych drugich do refleksji nad własnymi decyzjami życiowymi. 

Jeden ważny wątek to – jak można się łatwo domyślać - wiara w potęgę marzeń; że mogą się spełniać. Oczywiście pod pewnym warunkiem – że sami im pomożemy. Talent to w końcu 1% sukcesu, a reszta to nasza praca, wytrwałość i cierpliwość. I dokładnie widzimy to w „Balerinie”.

Drugi ważny wątek to proste, ale jakże ważne przesłanie, że „na życzliwości nikt jeszcze nie stracił”, albo inaczej rzecz ujmując: „dbajmy o relacje z ludźmi”. Główna bohaterka, Felicja,  jest dziewczynką autentyczną, spontaniczną i otwartą, a przy tym pomocną dla innych. I jak to w mądrych bajkach bywa, dobro wraca do niej ze zwielokrotnioną siłą.

Trzeci wątek – który chyba wydaje mi się być osobiście najbliższy, bo poruszam go bardzo często w gabinecie z pacjentami, to wątek tożsamości. Tak, tożsamości właśnie. Kilka razy dobitnie pada pod adresem Felicji pytanie: „Dlaczego tańczysz?”, „Dlaczego chcesz tańczyć?”. Pytanie kluczowe. Pytanie, po którym otwierają się wątki dotyczące sensu naszego życia, naszych oczekiwań, pasji i tożsamości właśnie. I jak początkowe odpowiedzi Felicji brzmiały mniej więcej w taki sposób: „Chcę tańczyć, bo to moje największe marzenie”, to ta końcowa odpowiedź brzmi: „Tańczę, bo wtedy jestem sobą, bo to jest moje życie”. 

I to pytanie warto sobie zadać: dlaczego robię to, co robię? Dlaczego chcę poświęcać swój czas (a jakże bezcenna to wartość!), swoją energię (która jest wprawdzie odnawialna, ale też ma swoje ograniczenia) i swoje życie (które przecież mamy tylko jedno…) na to, co akurat teraz, w tym momencie, robię – na TĘ pracę, na TE kontakty z ludźmi, na TAKI sposób spędzania ferii, itp. I warto też znaleźć coś, o czym szczerze możemy powiedzieć: „Robię to, bo wtedy jestem sobą, bo to jest moje życie”.

Naprawdę gorąco polecam ten film. Dzieciom i dorosłym:) W końcu w każdym dorosłym tkwi wewnętrzne dziecko, które dąży do spełniania marzeń i wierzy mocniej niż ta część dorosła (często poraniona i rozczarowana różnymi doświadczeniami) w to, że marzenia można spełnić:)

PS. Jak już tak mówimy o marzeniach, to polecam jeszcze świetną książeczkę: „O królewnie, która chciała jeździć koparką” (autor Janusz Wilczyński, Wyd. GWP, Sopot 2011). Tytuł mówi sam za siebie:) Przewrotna opowieść ze szczęśliwym – a jakże! - zakończeniem:)