środa, 2 listopada 2016

Żałoba



Smutek, ból, żal, płacz, tęsknota…

A wcześniej złość i poczucie niesprawiedliwości.

A jeszcze wcześniej bunt i totalne zaprzeczanie faktom. 

Zanim uzyska się stan wewnętrznej zgody i akceptacji rzeczywistości…

Tak mniej więcej wyglądają etapy przeżywania żałoby po stracie bliskiej osoby. Ale żałoba nie dotyczy wyłącznie reakcji po śmierci bliskiego nam człowieka. Żałoba pojawia się w odpowiedzi na każdą ważną i znaczącą utratę – utratę zdrowia (wypadek, diagnoza ciężkiej choroby), utratę pracy (zwolnienie, przejście na niechcianą emeryturę), utratę relacji (rozstanie), utratę marzeń i oczekiwań co do swojej przyszłości (niepłodność, utrata ciąży czy też narodziny niepełnosprawnego dziecka).

Oznaką zdrowienia jest powrót do pewnej własnej codzienności - ponowne zainteresowanie się kontaktami z innymi ludźmi i aktywnym życiem, a także podejmowanie nowych ról i zadań. Typowy proces zdrowienia trwa czasem sześć miesięcy, a czasem rok i sześć tygodni… Musi wybrzmieć czas płakania, zanim nastąpi czas działania. Pomaga, jeśli nazywamy swoje uczucia, ugłaśniamy, dopuszczamy je do siebie, dajemy samym sobie prawo i przyzwolenie na zanurzenie się w słabości i na pożegnanie z tym, co minęło…

Jeżeli minął rok (i sześć tygodni) a proces żałoby zatrzymał się na którejś wcześniejszej fazie to wtedy warto (a nawet wskazane by było!) poszukać pomocy psychoterapeutycznej. Jednak wcześniej, przeżywanie bólu i rozpaczy jest czymś najzupełniej naturalnym! Nie może być inaczej, jeśli tracimy kogoś/coś naprawdę dla nas ważnego. I nie warto uciekać w podróż na koniec świata ani rzucać się w wir obowiązków w obawie przed „czyhającymi” (w nas samych!) emocjami. Dopiero bowiem wtedy, kiedy sami nazwiemy swoje uczucia i znajdziemy dla nich w sobie przestrzeń, staną się one dla nas źródłem wiedzy o sobie samym i będzie można je adekwatnie wyrażać, bez poczucia utraty kontroli nad nimi (dotyczy to wszystkich silnych uczuć – również złości, przeżywania krzywdy, poczucia winy, itd.). Taki paradoks. 

A listopadowe liście lecą z drzew… Jak w poruszającej opowieści o życiu, śmierci i przemijaniu „Jesień liścia Jasia”,  autorstwa Leo F. Buscaglii. Autor, jak mało kto, był piewcą życia i miłości - czego wyraz dał w swoich wielu książkach. Bez śmierci przecież nie ma życia... Kolejny paradoks?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz