Majerz, Pieniny |
Bardzo lubię wyjeżdżać - w nowe miejsca, albo w miejsca, które już nie są nowe, ale które urzekły mnie tak bardzo, że lubię do nich powracać.
Lubię wyjeżdżać
między innymi dlatego, że ograniczam wtedy wszystko, co się da do niezbędnego
minimum. A kiedy mam wokół siebie minimum rzeczy i „spraw do załatwienia”, to wszystko
staje się prostsze, wolniejsze i spokojniejsze. I właśnie wtedy odpoczywam. Kiedy
jest mniej bodźców do przetworzenia, to umysł także odpoczywa.
Może warto
byłoby i w życie codzienne wprowadzić jakieś dawki minimalizmu? Wyrzucić to, co
zbędne, odpuścić to, co i tak nie jest istotne? A od razu zrobi się trochę lżej…
Taki remanent
– w przestrzeni zewnętrznej i wewnętrznej – przydaje się od czasu do czasu.
Wziąć głęboki oddech, poczuć zapachy unoszące się w powietrzu, dźwięki wypełniające przestrzeń, pozwolić by wiatr rozwiał to co chcemy tak usilnie ułożyć i ze światłem w oczach ruszyć przed siebie chłonąć każdą subtelność chwili
OdpowiedzUsuńA no właśnie... Bardzo dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń